poniedziałek, 29 września 2014

'The House That Groaned' Karrie Fransman






Jeden dom. Sześciu mieszkańców. Sześć różnych, pokręconych historii.

Parter.


Janet. Prowadzi zajęcia z odchudzania. Odbiera dziwne telefony od Midnight Feast Front. Telefony, które opisują syrop cieknący po brodzie, śliwkowe desery z kremem i soczyste steki z chrupiącymi ziemniaczkami.



Brian. Luzak. Ma obsesje na punkcie kobiet ciężko chorych, wręcz umierających. Poznaje je na różnych grupach wsparcia.







I piętro.


Barbara. Singielka, nowa  w mieście. Sprzedaje rzeczy do makijażu i oszczędza na czesne do szkoły piękności.



Matt. Singiel, pracuje w domu poprawiając zdjęcia modelek. Obsesyjnie myje ręce, chodzi w rękawiczkach. 


 II piętro.

Mrs Durbach. Staruszka, którą rodzina zainstalowała w tym mieszkaniu, aby było ją łatwiej odwiedzać. Oczywiście, nikt jej nie odwiedza oprócz sprzątaczki. Taka cicha i nieszkodliwa, że się jej nie zauważa. Dosłownie wtapia się w tło. Z racji zdrowia nie może wychodzić z domu.


Marion. Chorobliwie otyła. Organizuje orgie wypełnione seksem, jedzeniem i alkoholem. Nie zna słowa „stop”.

Dom.

141 Rottin Road. Wybudowany w 1865, sześć identycznych mieszkań składających się z sypialni, pokoju dziennego z osobną kuchnią i łazienką. Też skrywa swoje tajemnice.

Każda z tych osób ma swój sekret, który sprawia, że wcale nie jest okej. Od pierwszych stron uznałam Briana za skrzywionego, ale okazało się, że nie tylko on jest pokręcony. Nie chcę opisywać dalszej akcji, ale znajdziecie tam śmierć, choroby, zdeprawowanie, samotność, namiętności i obsesje. Powieść  ta pozostawiła niesmak, a czytana przed snem sprowadziła chore sny. Wszystko tam jest pokręcone, nierealne, chore i dziwne. Potęguje to szata graficzna – jedna kolorystyka oscylująca dookoła bieli i niebieskawej zieleni (?). Gruba kreska i specyficzne przedstawienie twarzy spowodowały, że czasem lekko gubiłam się w tym kto jest kim, ale historie kryjące się w przeszłości bohaterów komiksu pomagały mi rozeznać się w fabule. Jest obrzydliwie, ale i ciekawie. Z jednej strony wydaje się, ze poszczególne historie mieszkańców domu są niemożliwe, ale cóż my tak naprawdę wiemy o swoich sąsiadach? Miły pan z naprzeciwka może obsesyjnie ściągać hardcorowe porno, a wredna sąsiadka z dołu może czytać co wtorek chorym dzieciom bajki w szpitalu.

Komiks stawia pytanie czy to kim jesteśmy zależy jedynie od nas czy może wyłącznie od otoczenia? A może to wydarzenia, których doświadczamy kształtują nasza osobowość? Na ile możemy poradzić sobie z własnymi obsesjami? A może nie mamy na nie wpływu i po prostu jesteśmy ich niewolnikami? Powieść naprawdę sprawiła, że zaczęłam się nad tymi kwestiami głębiej zastanawiać, mimo że wcześniej niezbyt mnie interesowały takie sprawy.

Świetna opowieść przeczytana/oglądnięta w jeden wieczór, a w głowie zostaje na długo.

Polecam wszystkim fanom mrocznej powieści graficznej, miłośnikom obsesji i dziwności.

Pozdrawiam,

Kura Mania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!